Wpis nr 2
Wpis nr 2
Za nami kolejna trudna rozmowa, zainicjowana przeze mnie, zupełnie nieświadomie. Wyskoczyłem z głupim pytaniem, żona stwierdziła że ona nie ma siły dłużej znosić tego mojego zachowania, że wyskakuje z głupimi pytaniami, że stwierdziłem że teraz jest odpowiednia pora na zadanie zupełnie od czapy pytania. I od słowa do słowa wyszło na to, że ona rozpoczyna poszukiwania mieszkania, że się wyprowadza. Nie ukrywam, przestraszyłem się tego bardzo, bo to kolejny raz kiedy takie słowa padają z jej ust.
Podniosła że do siebie nie pasujemy, że ona jest mocno zmieniona i po prostu jest bardzo duża niezgodność charakterów. Że do siebie nie pasujemy i to rozstanie będzie lepszym rozwiązaniem, nie będziemy się ze sobą męczyć, każdy ułoży sobie życie na nowo. Że rozwód będzie spokojny, z poszanowaniem drugiej strony, bez wojny, bez awantur. Jakby relacjonowała jak będzie wyglądać lista zakupów na noworoczne przyjęcie, zupełnie bez emocji...
Pogadaliśmy, zapewniłem ją że do końca roku do tej rozmowy nie wrócę, że zobaczymy jak się sprawy ułożą, chociaż ja wiem, że u niej decyzja już zapadła i jest tutaj tylko dlatego, że mamy dwójkę dzieci i nie chce im robić w głowie zamieszania. Dzieci... nie wyobrażam sobie jak będą w stanie przez to przejść, jak sobie z tym poradzą... Chociaż wiem, że wyczuwają między nami napięcie, widzą że jest inaczej, że nie ma już bliskości...
Ja jestem takim dziwnym typem człowieka, że chcę w tym trwać, mimo jej problemów z domanmi w głowach, że teraz wiem jak powinien zachować się mąż, wspierać, być obok w każdej sytuacji, po prostu partner. Zapytałem, czy teraz, skoro jesteśmy sobie w stanie sobie szczerze i otwarcie powiedzieć co nas boli, na czym nam zależy i jakie mamy granice, czy teraz możemy to spróbować naprawić, odbudować. Ja się zmieniłem, ona się zmieniła, może teraz po partnersku będzie lepiej? Nie wiem, mamy wrócić do rozmowy po Nowym Roku i wtedy zobaczymy. I ja wiem że do końca roku, mimo że będzie to dla mnie bardzo bardzo trudne, nie odezwę się słowem i postaram się żyć (i udawać) że wszystko jest w porządku.
Jak można normalnie funkcjonować w domu z osobą, która Cię pociąga fizycznie, intelektualnie i wiesz że nie możesz jej mieć?